Trzynasty dzień tygodnia to kolejne wznowienie drugiego tomu cyklu Milicjanci z Poznania z dziewięciu. Ryszard Ćwirlej przenosi nas do lat ubiegłych, robi to tak realistycznie i fenomenalnie, że wyobraźnia każdego czytelnika działa na najwyższych obrotach.
Jako że to moje drugie spotkanie z autorem chyba wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wątek kryminalny nie gra tu pierwszych skrzypiec, ale to, co się wokół niego dzieje. Przyznam szczerze, że zazdroszczę poznaniakom tak wspaniale zapisanej historii tego miasta. Nie znam chyba innego autora, który potrafiłby wdać się w takie szczegóły, o których się tu naczytałam.
Choć ja dopiero stawiałam pewniejsze kroki na świecie w tych czasach, o których wspomina nam autor, to zdążyłam poznać jako dziecko smak towarów deficytowych. Jednak tu możecie bardzo drobizagowo wczuć się w klimat lat osiemdziesiątych. Kawa z Niemiec, papierosy popularne, pałka milicyjna (wiecie, że można ją kupić na allegro?) czy czołgi to tylko kilka przykładów kojarzących się z czasami PRL-u. Jeśli szukacie lektury, która zobrazuje wam te lata, jeśli jesteście chłonni wiedzy to koniecznie musicie się zapoznać z twórczością Ryszarda Ćwirleja.
Szanowni Obywatele i Obywatelki, tylko u autora, bez karteczek i kolejek, od wyboru do koloru, możecie pokosztować bimbru, piwa i wódeczki. Krótko mówiąc, no niezła gemyla w tym Poznaniu się zrobiła. Uwaga, na trzeźwo się tego nie da czytać.
13 grudnia 1981 roku miały miejsce wydarzenia, które zapisały się na kartach historii Polski. Tak też zaczyna się ta kryminalna przygoda. Przez ok. 89 godzin, począwszy od dnia, w którym ogłoszono stan wojenny w Polsce, trwa akcja poszukiwawcza mordercy. Marceli Kruszona chce zgłosić to przestępstwo poznańskiej milicji. Jednak jak się okazuje wraz z ogłoszeniem stanu nadzwyczajnego, nie działają telefony, a policja w międzyczasie przypadkowo znajduje kolejną ofiarę. Trupów przybywa.
Porucznik Marcinkowski wraz z młodym Brodziakiem i Olkiewiczem i jeszcze kilkoma innymi bohaterami, ruszą w pogoń..maluchem.
Esbecy i milicjanci, jedni osobno, inni znów razem, kombinatorstwa i współpracy tu nie brak. Można się trochę pogubić, mnogość postaci stara się nam autor wynagrodzić poprzez doczepianie im mniej lub więcej rozumu, co wiadomo, skutkować może tylko dobrym humorem. Kolejny raz nie zabraknie alkoholu i gwary, do których to już się przyzwyczaiłam.
Podsumowując, bawiłam się znakomicie. Tak więc nie pozostało mi nic innego, jak zachęcić was do sięgnięcia i poznania perypetii poznańskich milicjantów.
A i uważajcie, ja zaraz przygotuję raport, kto jeszcze nie czytał. Teczki już mam naszykowane. Odmeldować się. Spokojnego wieczoru towarzysze.
Dziękuję za egzemplarz:
Trzynasty dzień tygodniaRyszard ĆwirlejCykl: Milicjanci z Poznania (tom 2)Wydawnictwo: Muza
Jako że to moje drugie spotkanie z autorem chyba wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wątek kryminalny nie gra tu pierwszych skrzypiec, ale to, co się wokół niego dzieje. Przyznam szczerze, że zazdroszczę poznaniakom tak wspaniale zapisanej historii tego miasta. Nie znam chyba innego autora, który potrafiłby wdać się w takie szczegóły, o których się tu naczytałam.
Choć ja dopiero stawiałam pewniejsze kroki na świecie w tych czasach, o których wspomina nam autor, to zdążyłam poznać jako dziecko smak towarów deficytowych. Jednak tu możecie bardzo drobizagowo wczuć się w klimat lat osiemdziesiątych. Kawa z Niemiec, papierosy popularne, pałka milicyjna (wiecie, że można ją kupić na allegro?) czy czołgi to tylko kilka przykładów kojarzących się z czasami PRL-u. Jeśli szukacie lektury, która zobrazuje wam te lata, jeśli jesteście chłonni wiedzy to koniecznie musicie się zapoznać z twórczością Ryszarda Ćwirleja.
Szanowni Obywatele i Obywatelki, tylko u autora, bez karteczek i kolejek, od wyboru do koloru, możecie pokosztować bimbru, piwa i wódeczki. Krótko mówiąc, no niezła gemyla w tym Poznaniu się zrobiła. Uwaga, na trzeźwo się tego nie da czytać.
...skąd mógł wiedzieć, że ten, co był niby z SB, wcale z SB nie był?
13 grudnia 1981 roku miały miejsce wydarzenia, które zapisały się na kartach historii Polski. Tak też zaczyna się ta kryminalna przygoda. Przez ok. 89 godzin, począwszy od dnia, w którym ogłoszono stan wojenny w Polsce, trwa akcja poszukiwawcza mordercy. Marceli Kruszona chce zgłosić to przestępstwo poznańskiej milicji. Jednak jak się okazuje wraz z ogłoszeniem stanu nadzwyczajnego, nie działają telefony, a policja w międzyczasie przypadkowo znajduje kolejną ofiarę. Trupów przybywa.
W pokoju zapanowała grobowa cisza. To, co usłyszeli, wskazywało, że to nie było już zwykłe śledztwo kryminalne, ale grubsza afera.
Porucznik Marcinkowski wraz z młodym Brodziakiem i Olkiewiczem i jeszcze kilkoma innymi bohaterami, ruszą w pogoń..maluchem.
Esbecy i milicjanci, jedni osobno, inni znów razem, kombinatorstwa i współpracy tu nie brak. Można się trochę pogubić, mnogość postaci stara się nam autor wynagrodzić poprzez doczepianie im mniej lub więcej rozumu, co wiadomo, skutkować może tylko dobrym humorem. Kolejny raz nie zabraknie alkoholu i gwary, do których to już się przyzwyczaiłam.
Podsumowując, bawiłam się znakomicie. Tak więc nie pozostało mi nic innego, jak zachęcić was do sięgnięcia i poznania perypetii poznańskich milicjantów.
A i uważajcie, ja zaraz przygotuję raport, kto jeszcze nie czytał. Teczki już mam naszykowane. Odmeldować się. Spokojnego wieczoru towarzysze.
Dziękuję za egzemplarz:
Trzynasty dzień tygodniaRyszard ĆwirlejCykl: Milicjanci z Poznania (tom 2)Wydawnictwo: Muza