Prawo konsumenta a absurdy reklamacji. To temat przewodni książki.
Właściwie jest on zbiorem zdarzeń, które wydarzyły się naprawdę w dziale reklamacji i są przeplatane z zabawnymi opowieściami autora. Dzieją się tu niesamowite rzeczy!
Jak każda opowieść, również i moja ma pozytywną i negatywną stronę, weselszą i smutniejszą.Kto zna prawo konsumenta, ten wie, jak je wykorzystać. Jednak czasem nawet kupno wadliwego towaru oraz niemożność jego zwrócenia, potrafi nas dosłownie wkurzyć. Przy tej lekturze spróbowałam wniknąć w moją pamięć i przypomnieć sobie, czy i ja mogłabym być jedną z wymienionych klientek tej opowieści. Na szczęście, chyba nie.
Opowiem wam swoją historię pewnej reklamacji. Duży bank zaoferował mi (lata temu) kartę kredytową. Oczywiste jest, że trzeba za nią ponosić opłaty. Nie zmieszczenie się w terminie spłaty grozi nam odsetkami. Kiedy zauważyłam, że pobierana jest dość duża opłata za nieterminowość, zaczęłam drążyć temat. Przekopałam dosłownie internet. Natknęłam się na raport (chyba NIK-u), w którym to wytknięto, iż Banki nielegalnie pobierają odsetki od odsetek!
Ilu klientów o tym wie? Przeciętny Polak zagryzie zęby i zapłaci. Moja intuicja podpowiadała mi, zrób to, co powinnaś, złóż reklamację. Tak zrobiłam, reklamacja została uznana. I moim skromnym zdaniem, to zwykła procedura, kiedy Kowalski, próbuje dojść swoich roszczeń. Natomiast gdy reklamujemy już, prawie dwuletnie, zniszczone, śmierdzące i popękane obuwie, to już dla mnie jest absurd.
Tak czy inaczej, gdy odczytywałem tego typu zgłoszenie, moja głowa się nie ruszała, a oczami patrzyłem raz w lewo, raz w prawo, próbując zorientować się, czy nadal jestem tam gdzie myślę.Takich absurdów możecie się tu spodziewać. Wierzcie mi, czytając to, niejednokrotnie parsknęłam śmiechem. Autor mnie tu pozytywnie zaskoczył. Rozpatrując daną reklamację, starał się w sposób bardzo profesjonalny podejść do tematu. W końcu to jego praca, wynagradzany był za jej realizację.
Podkreślam jednocześnie, że zdjęcie Dartha Vadera nie świadczy o jego istnieniu.Żyjemy w czasach konsumenckich, gdzie w większości urządzeń montowana jest elektronika. Kiedyś "przytargało" się pralkę do punktu obsługi napraw, i już. Dziś, pewnych rzeczy już się nie opłaca naprawiać. Konsumpcjonizm nas pożera. Doczekaliśmy się czasów, gdzie można (teoretycznie) kupić nową zmywarkę za miesięczne wynagrodzenie. Rafał Świerzy zwrócił na to uwagę, że specjalnie tworzone są produkty krótkotrwałej jakości. Nie powstrzymamy już tego. A nasze wymagania zaczęły wzrastać. Mamy do tego prawo. Ale kiedy kończy się granica i zaczyna absurd?
Proszę się leczyć.Dla mnie pomysł na spisanie tego wszystkiego i wydanie w formie książki, jest bardzo dobrym pomysłem. Wyciągnęłam z tego kawał dobrej lekcji.
Celem autora, z przymrużeniem oka, było wskazanie tych anomalii, ale przede wszystkim pokazanie, że jedna i druga strona, potrafią się dogadać. Choć czasem nie jest to łatwe. Praca po tej stronie, osoby zajmującej się rozpatrywaniem tych wszystkich spraw, po lekturze tej książki, wierzcie mi, nie jest godna zazdroszczenia.
Najciekawszym dla mnie doświadczeniem było, zaczytanie się w historii reklamacji, kiedy to autor był osobą reklamującą. Miałam niekontrolowane wybuchy śmiechu, w poradni!
Polecam szczerze, osobom, które potrafią się śmiać, a jednocześnie wyciągnąć jakieś wnioski z czytanej lektury.
PS. Bardzo chętnie przeczytam kolejną książkę!
Klient nasz... czyli koszmar pracownika działu reklamacjiRafał Świerzy
Wydawnictwo: Novae Res