Chciałabym zamieszkać na tej cudownej wyspie i jak Mercer, kowal słów, wcielić się na chwilę w rolę agenta.
John Grisham do dzisiejszego dnia z sentymentem wspomina księgarnię w stanie Arkansas, która jako jedna z nielicznych zaczęła sprzedawać jego pierwszą powieść „Czas zabijania”. Kilkudziesięciu wydawców odrzuciło tę książkę, na szczęście pisarz nie poddał się, a dziś, sami wiecie, że jest jednym z najpoczytniejszych pisarzy na świecie.
Zakochałam się w jego książkach jako nastolatka i to właśnie on rozbudził we mnie miłość do togi i sądu.
Jednak tym razem Grisham pokazał mi swój świat i..uwiódł mnie. Któż inny jak nie on, z kilkudziesięcioletnim dorobkiem pisarskim, mógł stworzyć fikcyjną historię na bazie własnych doświadczeń. Tak odmiennego świata, bez sali sądowej i prawników, do którego przyzwyczaił mnie autor, się nie spodziewałam. Zostałam oczarowana.
W bibliotece w Princeton dochodzi do planowanego włamania i kradzieży bezcennych rękopisów F. Scotta Fitzgeralda. Kilku sprawców tego czynu, udaje się zatrzymać. Pozostali są gdzieś na wolności wraz z łupem. Trop podejmuje FBI oraz pisarka Mercer Mann. Różnica między ich działaniami w zasadzie jest niewielka.
Mercer bowiem dostaje propozycję, nad którą się długo waha, by wrócić do nadmorskiego kurortu, w którym spędziła dzieciństwo i pobawić się trochę w szpiega. Jej zadaniem jest zarzucenie sieci na księgarza Bruca, który być może dysponuje skradzionymi manuskryptami. Ta wiedza potrzebna jest do dalszego, prywatnego śledztwa.
Wyspa Camino to lekka i naprawdę przyjemna w odbiorze lektura. Spokojna opowieść kryminalna z zapachem i szelestem kartek w tle dla wybrednego smakosza papieru.
Ps. Na jesień szykuje się natomiast wydanie thrillera prawniczego, mam nadzieję, że mój ukochany pisarz wróci z przytupem.
Dziękuję za egzemplarz:
Wyspa Camino
John Grisham
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Wydawnictwo: Albatros
kwiecień 2019
..antykwariat i księgarnia są identycznej szerokości, długości i wysokości i mają identyczny rozkład. Stanowiły część tego budynku, zbudowanego przed stu laty i podzielonego na pół, gdy w 1949 roku otworzono tu księgarnię.
Zakochałam się w jego książkach jako nastolatka i to właśnie on rozbudził we mnie miłość do togi i sądu.
Jednak tym razem Grisham pokazał mi swój świat i..uwiódł mnie. Któż inny jak nie on, z kilkudziesięcioletnim dorobkiem pisarskim, mógł stworzyć fikcyjną historię na bazie własnych doświadczeń. Tak odmiennego świata, bez sali sądowej i prawników, do którego przyzwyczaił mnie autor, się nie spodziewałam. Zostałam oczarowana.
W bibliotece w Princeton dochodzi do planowanego włamania i kradzieży bezcennych rękopisów F. Scotta Fitzgeralda. Kilku sprawców tego czynu, udaje się zatrzymać. Pozostali są gdzieś na wolności wraz z łupem. Trop podejmuje FBI oraz pisarka Mercer Mann. Różnica między ich działaniami w zasadzie jest niewielka.
Mercer bowiem dostaje propozycję, nad którą się długo waha, by wrócić do nadmorskiego kurortu, w którym spędziła dzieciństwo i pobawić się trochę w szpiega. Jej zadaniem jest zarzucenie sieci na księgarza Bruca, który być może dysponuje skradzionymi manuskryptami. Ta wiedza potrzebna jest do dalszego, prywatnego śledztwa.
Zajmiemy się długiem i dodatkowo zapłacimy pani wspomniane sto tysięcy..Gotówką, sztabkami złota, jak pani chce. Oczywiście pod stołem.
Bruce Cable wraz ze swoją żoną Noelle wiodą dostatnie życie. Przez kilkanaście lat dorobił się jednej z najlepszych księgarni. Z pasją sprzedaje książki, organizuje mnóstwo spotkań autorskich i dba o życie kulturalne wszystkich mieszkańców wyspy. Kolekcjonuje cenne perełki, pierwsze wydania książek, ale też i handluje rzadkimi białymi krukami. Jak przystało na hobbystę, jego podziemia antykwariatu skrywają mnóstwo tajemnic.
Czy i gdzie odnajdą się rękopisy i czy Mercer podoła wcielić się w rolę informatora?
To właśnie przez obydwóch bohaterów, Mercer i Bruca, J. Grisham przeniósł mnie w cudowny świat książek. Dla książkoholika to cudowne doznania.
Ci miłośnicy literatury oprowadzą nas po świecie wydawniczym, gdzie nawet tu, spisane słowa nie są bezpieczne, gdzie spotkanie Stephena Kinga to sama przyjemność.
Wyspa Camino to lekka i naprawdę przyjemna w odbiorze lektura. Spokojna opowieść kryminalna z zapachem i szelestem kartek w tle dla wybrednego smakosza papieru.
Ps. Na jesień szykuje się natomiast wydanie thrillera prawniczego, mam nadzieję, że mój ukochany pisarz wróci z przytupem.
Dziękuję za egzemplarz:
Wyspa Camino
John Grisham
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Wydawnictwo: Albatros
kwiecień 2019